Rejs FORTUNAMI z Zegrza do Warszawy. Drodzy żeglarze! Rejs do Warszawy to impreza na życzenie. Na życzenie moje i wszystkich łaknących jakiejś odmiany ...
Myślałem o tym już od bardzo dawna żeby popływać po Wiśle, martwej żeglarsko od 50 lat, a przecież kiedyś tętniącej wodniackim życiem. Trasa:
WKS -Zegrze, "patelnia Zalewu Zegrzyńskiego", Kanał Żerański, śluza im inż. Tadeusza Tillingera na Żeraniu, Wisła -Warszawa. Rejs ma charakter zabawowo rekreacyjny. Start ok. g.10 z Zegrza. Noc w Warszawie, śpimy na jachtach. W nocy imprezujemy ! W planie mixt szantowo dyskotekowy. Gitary na jachtach i zabawa w klubach praskich. Następnego dnia, pływanie po Wiśle i powrót do Zegrza na wieczór.
W dzień obowiązują stroje żeglarskie, w nocy letnie wieczorowe :).
Zapewniamy nieprzewidziane atrakcje, dobrą zabawę i nowe wrażenia. Dla lubiących fotografować super pejzaże z ostatniej dzikiej rzeki w środku Europy. Ilość miejsc mocno ograniczona (4 jachty). Rejs ma charakter otwarty czyli każdy może popłynąć. Warunkiem jest dobry humor i zero narzekania na cokolwiek. Jeżeli nie masz zabawowej natury to nie jest TEN rejs.
Rejs dedykowany przede wszystkim freestylowcom i wszystkim spragnionym czegoś innego ...
Zapraszam. Marcin
|
Komentarze
Sprawozdanie z rejsu.
W krótkich żołnierskich słowach powiem tak. Lało, lało, lało, bez przerwy, przez cały dzień i niemal bez końca. Nie odpuściło nawet na minutę. Jeżeli w ciągu roku zdarza się jeden taki dzień, to był właśnie ten.
Nie wnikając w powody, patrz zdanie powyżej, na dwie zgłoszone załogi dotarła jedna i to też rzutem na taśmę. Jak to ja mówię, na tak orientalną wyprawę lepiej popłynąć samemu niż z kimś, kto nie jest do tego przekonany! Znaczy, że Ci którzy zostali nie byli mięttcy i o to chodziło.
W Wiśle nie było wody! Podobno tak niskiego stanu wody nie było od 350 lat. To się nazywa wcelować w termin, biorąc pod uwagę, że zbierałem sie na ten rejs od lat 20.
To co było natomiast, i to w znacznej obfitości, to głazy w rozmiarach XXXL, które w niektórych miejscach uniemożliwiały żeglugę w ogóle.
Można się domyślać, patrz zdanie powyżej, skąd te głazy się wyroiły ale takiej Wisły nigdy jeszcze nie widziałem.
Na całym odcinku w Warszawie nie znaleźliśmy żadnego miejsca gdzie można by spokojnie przenocować. Port Praski, abstrahując od tego, że nie było w nim wody, został sprzedany, przystanie nie dysponują żadną infrastrukturą nadbrzeżną (wyłączając port Czerniakowski, leżący w starym korycie Wisły), a pomost, żeby chociaż na chwile przycumować, znaleźliśmy tylko jeden.
Prąd na Wiśle miejscami bywa tak silny, że na silniku 5 konnym nie byliśmy w stanie poruszać się do przodu. ...
I co my na to wszystko?! Daliśmy radę !!! choć bywało ciekawie i bez przygód się nie obeszło.
Gdy dzień zbliżał się ku końcowi, deszcz przeszedł z ulewy w umiarkowany.
Noc postanowiliśmy spędzić w "Marinie na wydmie" z racji na jej dobrą lokalizację, jako strategicznie wygodne miejsce wypadowe ...
Z nadejściem nocy przeszliśmy do drugiego etapu naszej wyprawy tj. części integracyjnej ...(szczegóły w obrazach).
Uważam, że było na prawdę wporzo..., pełne odreagowanie. Nawet deszcz dał za wygraną!
Jak to zwykle bywa, i tym razem, nastał nowy dzień, co już wcześniej dawało się zauważyć. Z racji krótkiej nocy i udanej integracji należy jednak zaliczyć jego nadejście do zjawisk wyjątkowo nagłych:).
Nadszedł czas na powrót. W planie mięliśmy żeglowanie z prądem w dól rzeki na żaglach. Tego jednak nie dało się zrealizować. Przy tak niskim stanie wody nie było ani szansy na halsowanie ani na omijanie kamieni. Wpłyniecie z dużą szybkością na wielki podwodny lub nawodny głaz nieuchronnie stwarzało perspektywę co najmniej zniszczenia jachtu, a na pewno kłopotów, których chcieliśmy sobie oszczędzić. By nie powiedzieć, że nie mieliśmy do tego głowy ...
Wracaliśmy zatem także na silniku. Wisła, śluza na Żeraniu, Kanał Żerański to miejsca zupełnie jakby czas się zatrzymał. Dzikie, odludne krajobrazy w środku europejskiej metropolii. Bociany, czaple na tle pędzących samochodów i miasta zanurzonego w zgiełku codzienności. W głowach pozostaną na długo zupełnie niecodzienne kolarze ...
Uważam ten rejs za baaardzo udany choć bardzo zakręcony i to mocno pod włos.
W przyszłym roku, jak wody naleją, trzeba zrealizować wersję na żaglach. Na co wszystkich Was zapraszam.